Rekordy popularności bije ostatnio serial Czarnobyl, który w swojej fabule wraca do katastrofy sprzed ponad 30 lat. Scenariusz w dużej mierze opiera się na wspomnieniach Ludmiły Ignatienko, której mąż gasił pożar w elektrowni.
Katastrofa w Czarnobylu
Mająca miejsce w kwietniu 1986 roku awaria elektrowni atomowej w Czarnobylu zaliczana jest do największych katastrof XX wieku. Powodem tragicznego ciągu zdarzeń było przegrzanie reaktora, co skutkowało wybuchem wodoru. Promieniowanie radioaktywne niszczyło wszelkie formy życia w obrębie ponad 120 tysięcy kilometrów. Ewakuowano aż 350 tysięcy ludzi. Wielu z nich obiecano, że będą mogli wrócić do swoich domów już po dwóch dniach. Tymczasem mieli nie wrócić już nigdy.
Czarnobyl – serial inspirowany tragicznymi wydarzeniami
HBO postawiło na dobre odwzorowanie historii i wspomnień z czasów katastrofy w Czarnobylu. I chociaż serial jest niezwykle dopracowany, niektóre wątki wydają się niewiarygodne, bo fakty z historii wybuchu są tak przerażające, że nie jesteśmy w stanie ich przyjąć i pogodzić się, że ta katastrofa rzeczywiście miała miejsce. Podobnie trudno uwierzyć w tak silne uczucie między Ludmiłą a Wasilijem. Ta relacja nie była jednak pomysłem scenarzystów, a stanowi wierne odwzorowanie historii prawdziwej miłości, która nie miała szansy rozkwitnąć.
Twórcy serialu posiłkowali się książką noblistki Swiatłany Aleksijewicz. Artystka przeznaczyła sporo miejsca, w swojej książce, na chwytające za serce opisanie relacji Ludmiły z tamtych tragicznych wydarzeń. Serial jest możliwie jak najdokładniejszym odwzorowaniem koszmaru sprzed lat, jednak nawet przy tak wielkim nakładzie środków finansowych i wiedzy, wiele tragicznych momentów musiało zostać pominiętych, by na zawsze zostać w umysłach tych, którzy katastrofę pamiętają.
Miłość w czasach katastrofy
Ludmiła i Wasilij byli szczęśliwym małżeństwem, a ich wspólna droga dopiero się rozpoczynała, ponieważ pobrali się niedługo przed katastrofą. Wasilij był strażakiem, dlatego mieszkali w hotelu dla straży pożarnej w Prypeci. Pamiętnej nocy 26 kwietnia 1986 roku grupa Wasilija została wezwana do „pożaru w elektrowni”. Mężczyzna, podobnie jak jego koledzy, nie wiedział, że to będzie pożar inny niż wszystkie. Nad ranem mężczyzna leżał już w szpitalu, a jego stan stopniowo się pogarszał.
„Samego wybuchu nie widziałam. Tylko płomień. Wszystko się jakby świeciło… Całe niebo… Wysokie płomienie. Kopeć. Straszliwy żar. A męża ciągle nie ma i nie ma” – wspominała Ludmiła. W momencie katastrofy była w szóstym miesiącu ciąży. Zamiast uciekać, jak poradził jej kochany mąż, udała się na poszukiwania mleka dla męża, ponieważ mleko uznawane jest za doskonały środek łagodzący. Niestety jej wysiłek poszedł na marne. Pacjenci nie byli w stanie przyjąć napoju do swoich żołądków. Wymiotowali zaraz po wypiciu. Rannych strażaków podłączono do kroplówek. Nikt jednak nie mówił o promieniowaniu i o tym, że żywność jest skażona.
Wieczorem żołnierze zagrodzili wejście do szpitala. Strażacy zostali przetransportowani samolotem do Moskwy. Miasto przestało normalnie funkcjonować, nie jeździły autobusy, a w radiu mówiono, że miasto ma być ewakuowane na kilka dni. Tylko na kilka dni, a jak wiemy, stało się zupełnie inaczej. Zwykli ludzie nie wiedzieli, co naprawdę się dzieje, i że prawdziwy koszmar dopiero się zaczyna.
Życie po wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu
Do leżących w szpitalach nie wolno było się zbliżać jednak zakochane kobiety, w tym Ludmiła, ignorowały ten nakaz. Niedługo później każdy ze strażaków leżał w oddzielnym pokoju. Wszystko wokół było napromieniowane śmiertelną dawką, nawet ściany. Ludmiła zatrzymała się u znajomych, by móc być blisko rannych i troszczyć się o nich, zwłaszcza o męża. Gotowała chłopakom, przynosiła artykuły pierwszej potrzeby, mając nadzieję, że wszystko wróci do normy. Po trzech dnia dowiedziała się jednak, że pacjenci nie są już w stanie przyjmować jedzenia.
Ludmiła nie poddała się i zamieszkała w hotelu dla pracownic medycznych. Zabrano jej wszystkie rzeczy razem z bielizną, bo napromieniowanie było niemal widać gołym okiem. Wytrwale odwiedzała ukochanego, który rozpadał się na jej oczach. Choroba popromienna postępowała i nieuchronnie zwiastowała smutny koniec. Jedynym ratunkiem mógł być przeszczep szpiku, który zgodziła się ofiarować siostra Wasilija. Być może wiedziała, co ją czeka, bo byłą pielęgniarką. Po wszystkim została inwalidką i chorowała przez lata, by odejść w 2015 roku. Poświęciła się dla brata, chociaż jemu nie mogło już nic pomóc.
Ludmiła została przy mężu do samego końca. Nie dopuszczała do siebie myśli o tym, co naprawdę dzieje się z jej ukochanym. Pytała pracownic szpitala, czy on naprawdę umiera, mimo że dwa dni przed śmiercią męża, przy podnoszeniu jego ręki czuła, że kość odrywa się od ciała. Wasilij, nieustannie kaszląc, dławił się swoimi wnętrznościami. Jego i inne osoby zmarłe na chorobę popromienną pochowano w zalutowanych cynkowych trumnach na cmentarzu w Moskwie, ponieważ ich ciała były radioaktywne nawet po śmierci.
Skutki promieniowania po katastrofie w Czarnobylu
Jedynie 14 dni wystarczyło, by zdrowi i silni strażacy zginęli jeden po drugim w okropnych męczarniach. Ludzie, którzy byli dalej od promieniowania, z czasem zapadali na śmiertelne choroby. Dzieci rodziły się martwe lub z poważnymi dysfunkcjami. Podobnie było z dzieckiem Ludmiły i Wasilija, córeczką, która urodziła się martwa. Ludmiła była pewna, że to córka uratowała jej życie, przyjmując na siebie całą dawkę promieniowania. Maleńka Natasza nigdy nie wydała z siebie pierwszego krzyku, jednak na zawsze pozostanie w serce matki, która nie mogła ocalić jej życia, choć z pewnością zrobiłaby wszystko, by móc uratować dziecko. Ludmiła jakiś czas później przeżyła wylew. W snach widuje swojego męża i córkę, o których nie zapomni nigdy. Mimo że jej życie potoczyło się dalej, w momencie katastrofy miała dopiero 26 lat, to nigdy nie należała już w pełni do nikogo. Mimo że ponownie wyszła za mąż i doczekała się synka, myślami często wracała do poprzedniej rodziny. Bohaterka jednej z największych katastrof wciąż żyje i mieszka w Kijowie. Podobnie, jak inni świadkowie katastrofy, nigdy nie zapomni tamtych wydarzeń.